O mnie
Nazywam się Krzysztof Imbierowicz. Mam 38 lat. Matematycznego bakcyla złapałem już w przedszkolu, gdy moja babcia, chcąc ułatwić mi start w szkole, zachęciła mnie do ćwiczenia dodawania. Była to dla mnie tak niesamowita frajda, że potrafiłem całe popołudnie dodawać co 5, dochodząc do niesamowicie wielkiej liczby. W szkole matematyka nie stanowiła dla mnie trudności. Często dodatkowo rozwiązywałem zadania ze zbiorów, zdarzało się, że zadania układałem samodzielnie. Ukończyłem poznańską Marynkę w klasie o profilu – a jakżeby inaczej – matematyczno-fizycznym, po czym postanowiłem studiować matematykę finansowo-aktuarialną na UAM. Na trzecim roku spostrzegłem, że jednak więcej przyjemności odnajduję w przedmiotach pedagogicznych, w szczególności w dydaktyce matematyki. Wtedy też postanowiłem porzucić swoje plany związane z finansami i poświęciłem się przygotowaniom do pracy z młodzieżą. Charakterystyczne dla mnie jest to, że w tramwaju lub autobusie, o ile znajdę miejsce siedzące, najczęściej liczę zadania z jednego z wielu posiadanych zbiorów zadań.
Wyznaję zasadę: "jeśli coś robisz, rób to porządnie". Jestem wymagający, przede wszystkim od siebie. Nie cierpię pracy na niby. Dbam o to, aby uczeń rozumiał opracowywany materiał oraz myślał na zajęciach. Dlatego też nie prowadzę wykładu, lecz dążę do tego, aby zajęcia były rozmową o danym zagadnieniu matematycznym. Jestem przyjaźnie nastawiony do ludzi. Wykazuję się chyba nie najgorszym poczuciem humoru. Staram się nie być nudny. I wręcz z anielską cierpliwością wskazuję właściwą drogę błądzącym uczniom.